Prawdopodobnie każdy z nas choć przez chwilę miał kiedyś takie uczucie. Znane jest przecież powiedzenie: "cisza aż w uszach dzwoni". Takie chwilowe, przemijające dźwięki są zjawiskiem najzupełniej normalnym i nie wymagają zasięgnięcia porady u specjalisty. Znaczenia klinicznego nabierają one wówczas, gdy jednorazowo trwają dłużej niż 5 minut.
Szumom usznym mogą, choć nie muszą, towarzyszyć inne dolegliwości: różnego stopnia niedosłuch, zaburzenia rozumienia mowy, uczucie pełności w uszach, zawroty głowy, niepewność podczas stania czy chodzenia czy wreszcie tzw. nadwrażliwość słuchowa. Jest to nieprzyjemne uczucie ( a nawet ból) powstające w uszach pod wpływem głośnych dźwięków w otoczeniu. Oczywiście większość z nas nie lubi hałasu, ale w prawidłowych warunkach przeszkadzają nam tylko głośniejsze dźwięki. Osoby z nadwrażliwością słuchową mogą nie tolerować już dźwięków znacznie cichszych, np. odgłosów bawiących się dzieci, brzęku naczyń podczas zmywania, rozmowy prowadzonej lekko podniesionym głosem, trzaśnięcia drzwiami, syreny karetki pogotowia, włączonego odkurzacza czy wiertarki. Nasilona nadwrażliwość słuchowa może uniemożliwiać prowadzenie normalnego życia i zmuszać do rezygnacji z wykonywanego zawodu, np. u nauczycieli, muzyków, wychowawczyń w przedszkolu.
Z badań epidemiologicznych przeprowadzonych w różnych krajach świata wynika, że około 17% ludności odczuwa szumy uszne. Jest to więc zjawisko o istotnym znaczeniu społecznym. Przyjmuje się, że jedna czwarta osób mających szumy uszne bardzo cierpi z ich powodu. Z badań epidemiologicznych przeprowadzonych w Polsce przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu wynika, że szumy uszne odczuwa około 15% naszego społeczeństwa w wieku powyżej 16 roku życia, natomiast nadwrażliwość słuchową obserwuje u siebie co dziesiąty Polak.
Szumy uszne najczęściej, bo aż w około 80% przypadków powstają w uchu wewnętrznym, a ściślej w jego części odpowiedzialnej za słuch, zwanej ślimakiem. W ślimaku znajdują się komórki słuchowe, które odbierają drgania wywołane dźwiękami wpadającymi do naszych uszu i zamieniają je na impulsy nerwowe, które dalej, włóknami nerwu słuchowego przekazywane do są do kory mózgowej. Najczęstszą przyczyną szumów usznych jest pewne specyficzne uszkodzenie w obrębie dwóch układów komórek słuchowych, zaburzające prawidłowy stan równowagi między nimi. Układ słuchowy natychmiast stara się to uszkodzenie w pewien sposób naprawić, odzyskać utraconą równowagę. Wynikiem właśnie tego procesu, jak gdyby jego efektem ubocznym, są szumy uszne. Tego rodzaju szumy uszne nie są objawem żadnej choroby, przeciwnie świadczą o prawidłowym funkcjonowaniu centralnego układu nerwowego.
Jednakże czasem, na szczęście o wiele rzadziej, szumy uszne mogą być objawem choroby toczącej się albo w sąsiedztwie ucha, albo w pobliżu nerwu słuchowego. Często są one wynikiem np. zalegającej w uchu woskowiny lub obrzękniętej trąbki słuchowej. Dlatego w każdym przypadku zauważenia u siebie szumów usznych trwających jednorazowo dłużej niż 5 minut należy zgłosić się do lekarza audiologa w celu przeprowadzenia odpowiednich badań.
Duża część osób z szumami usznymi, po przeprowadzeniu badań i wykluczeniu chorób, które mogły je spowodować, po pewnym czasie stopniowo przestaje zwracać na nie uwagę. W układzie słuchowym zachodzi wówczas proces tzw. habituacji, czyli przyzwyczajenia, jakiemu podlega szereg dźwięków obecnych stale w naszym otoczeniu, a których nie odbieramy w sposób świadomy. Na co dzień nie słyszymy świadomie swojej lodówki, zegara ściennego itp. Za każdym razem, jeśli zechcemy świadomie usłyszeć swoją lodówkę czy zegar, to je usłyszymy, ale na ogół ich odgłosy nie docierają do naszej świadomości, choć przecież wpadają do naszych uszu. Podobnie dzieje się z szumami usznymi. Są, ale przestajemy je świadomie odbierać, nie zwracamy na nie uwagi.
Istnieje jednakże grupa osób, którym się to nie udaje. Szumy uszne są ich udręką, przeszkadzają im w prowadzeniu normalnego życia, uniemożliwiają zaśnięcie, skupienie uwagi, pełne odprężenie. Często zmuszają do sięgania po leki uspokajające, nasenne czy przeciwdepresyjne. Tym pacjentom konieczna jest natychmiastowa pomoc lekarzy specjalizujących się w leczeniu szumów usznych.
Istnieje wiele metod leczenia szumów usznych. Żadna z nich nie przynosi jednak 100% efektu. Najbardziej skuteczna jest metoda habituacji, zwana Tinnitus Retrainig Therapy (TRT), opracowana w połowie lat 80-tych przez profesora Pawła Jastreboffa w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystuje ona naturalne procesy zachodzące w ośrodkowym układzie słuchowym. Polega ona, mówiąc w dużym uproszczeniu, na nauczeniu mózgu nie odbierania szumu w sposób świadomy. Daje się to osiągnąć wskutek specjalnych konsultacji i codziennego, systematycznego treningu dróg słuchowych przy pomocy specjalnego dźwięku. Często dźwięk ten jest dostarczany przez odpowiednie urządzenia. Najczęściej są nimi tak zwane generatory szumu, ale niezwykle pomocne są także aparaty słuchowe zastosowane w uzasadnionych przypadkach. Pełen okres terapii tą metodą wynosi 18-24 miesięcy. W trakcie leczenia stopniowo i powoli dochodzi zarówno do zmniejszenia dokuczliwości szumu usznego dla pacjenta, jak również zmienia się samo podejście pacjenta do swojej dolegliwości, dzięki czemu maleje znacznie czas świadomego odbierania swojego szumu. Po pełnym okresie terapii 80% pacjentów odczuwa znacząca poprawę, a część z nich całkowicie pozbywa się szumu. Jest to również znakomita metoda leczenia wspomnianej nadwrażliwości na dźwięki, posługując się precyzyjnie dobieranym i okresowo zmienianym poziomem natężenia szumu z generatorów.
Ważne jest, by leczenie było prowadzone w wyspecjalizowanym ośrodku, mającym zarówno możliwości pełnej diagnostyki audiologicznej, jak i dysponującym lekarzami, którzy mają doświadczenie w prowadzeniu Tinnitus Retraining Therapy. Nie wiąże się ono z jakimikolwiek objawami ubocznymi i często jest jedyną nadzieją pacjentów cierpiących na szumy uszne i nadwrażliwość słuchową.