NwP: Czy Polacy potrafią mówić o seksie?
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Jeśli chodzi o umiejętność mówienia o seksie, można w Polsce wyróżnić trzy grupy ludzi.
Pierwsza to ludzie oczytani, korzystający z internetu, nowocześni. Operują fachową terminologią seksualną i w życiu osobistym, i w rozmowie z seksuologiem. Przychodzą do mnie takie pary i mówią o "braku erekcji" i "wytryskach nocnych". To jednak niewielki procent, mniej więcej jedna piąta najmłodszej populacji, ludzi do 28. roku życia.
Druga grupa, największa, posługuje się terminologią tradycyjną lub slangową. Mówią "nie stoi mi", "nie jestem mężczyzną", "nie mam przyjemności", "moja jest ze mnie niezadowolona", "nie chce mi się seksu", "rzadko się kochamy". Ta grupa nie zna terminologii fachowej, ale jest w stanie na tyle jasno opowiedzieć o swoich problemach, że seksuolog zrozumie.
Inaczej jest z grupą trzecią, do której należą przeważnie ludzie starsi. Ta grupa operuje dziwną, niejasną terminologią. Przychodzą i mówią na przykład "w dole mnie swędzi". Seksuolog musi domyślać się, o co chodzi.
NwP: Wynika z tego, że większość Polaków nie potrafi rozmawiać o seksie wprost.
Z.L.-S.: Tak. O tym, czy jako ludzie dorośli potrafimy mówić o seksie w sposób jasny, decyduje sposób, w jaki wychowano nas w domu rodzinnym, a potem w szkole. W tradycyjnym polskim domu seks to temat tabu. Jeśli ktoś nie poznał terminologii dotyczącej seksualności człowieka w procesie wychowania, to nawet jeśli będzie potem czytał artykuły na temat seksu, i tak nie będzie potrafił rozmawiać o seksie wprost, nawet z własnym partnerem.
NwP: Żyjemy w coraz bardziej nowoczesnym społeczeństwie i partnerzy nadal nie potrafią rozmawiać z sobą o seksie?
Z.L.-S.: Seksuolog jest nierzadko pośrednikiem w przekazie informacji między partnerami. Często w gabinecie zdarzają się sytuacje w takim stylu – kobieta zwraca się do partnera z pytaniem: "Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś, chociaż jesteśmy ze sobą już piętnaście lat?!". Taką informację można było spokojnie przekazać, ale partnerzy nie rozmawiali ze sobą. Nie ma w Polsce nawyku, żeby usiąść i na temat seksu porozmawiać.
NwP: Jakie są, Pana zdaniem, przyczyny takich zahamowań?
Z.L.-S.: Barierą jest tradycja. Tradycyjne wychowanie. Właśnie traktowanie seksu jako tematu tabu. Z jednej strony seks jest tabu w domu rodzinnym. Z drugiej – Kościół kreuje atmosferę grzechu wokół seksu. A jeżeli coraz rzadsze są kontakty seksualne, to nasz partner czy partnerka może zainteresować się kimś innym.
Brak umiejętności rozmawiania o seksie ma złe skutki. Bardzo wiele małżeństw w Polsce rozpada się z powodu nieudanego życia seksualnego. Można na ten temat przez jakiś czas nie rozmawiać, ale jeśli widać, że między partnerami zanika życie seksualne, trzeba coś z tym zrobić.
NwP: Czy ratunkiem na nieudane życie seksualne mogą być leki takie, jak Viagra? Czy Polacy zgłaszają się do Pana z pytaniami o takie lekarstwa?
Z.L.-S.: Tak. I to sporo osób. Nie tylko mężczyźni. Kobiety też chciałyby poprawić jakość seksu przy pomocy leków. Co mają zrobić, skoro jest to dla nich "być albo nie być" w związku? Skoro mąż zaczyna zerkać na inne, zmysłowe kobiety?
NwP: Nie boi się Pan, że zaczną się ataki na seksuologów, na przykład ze strony pewnych ugrupowań politycznych, jeśli Polacy zaczną częściej stosować leki w typie Viagry?
Z.L.-S.: Niech nam dadzą święty spokój.
NwP: Dziękuję za rozmowę.