Dzisiaj, kiedy perfumy stały się nieodzownym elementem toalety zarówno kobiety, jak i mężczyzny, kiedy wydepilowane ciało to już nie fanaberia a obowiązek, kiedy firmy kosmetyczne prześcigają się w kreowaniu nowych zapachów, naukowcy z Wielkiej Brytanii i Austrii dowodzą, że nic tak dobrze się nie sprzedaje jak… zapach potu spod męskiej pachy, a dokładnie feromonu o nazwie androstenol. Sukces tym większy, jeśli ów zapach spowija strony kolorowego magazynu adresowanego do mężczyzn. Człowiek biorący do ręki taki magazyn, stwierdza, że bez wględu na jego cenę, czasopismo takie jest atrakcyjniejsze i ciekawsze.
Jako się rzekło, androstenol to męski feromon – jeden z trzech, na których bazuje obecnie nauka. Kiedy swego czasu zbadano niezwykłą siłę jego oddziaływania, okrzyknięto go wręcz "deprawatorem”. Na rynku 1 gram tej substancji osiąga cenę 6.000-14.000 zł. Jego obecność stwierdzono w moczu mężczyzny (w ilości 1 mg na dobę) oraz w pocie (50 mg na dobę). Jego poziom jest wyższy u mężczyzn cieszących się powodzeniem u kobiet. Jednakże androstenol działa na obie płci, chociaż na jego zapach szczególnie wyczulone są kobiety w wieku 40-60 lat, co – według naukowców – mogłoby tłumaczyć pewną oziębłość seksualną młodych dziewczyn i pobudliwość pań po czterdziestce.
Generalnie funkcjonowanie feromonów – w tym także androstenolu – można porównać do złożonego systemu komunikacyjnego. To właśnie feromony odpowiadają na większość zachowań seksualnych, takich jak rozpoznawanie osobników przeciwnej płci, wabienie, zaloty oraz obyczaje kopulacyjne. Niektórzy naukowcy sądzą, że u ludzi feromony również decydują o atrakcyjności seksualnej i mogą wpływać na dobieranie się par.